Wednesday, November 22, 2017

Ogród zimowy (8): Okna (2): 8.11.2017

Jak zrelacjonowaliśmy w poprzednim wpisie, pierwszy dzień montażu okien był ogromnie stresujący, obfitujący w upadki i wzloty. Drugi dzień wyglądał tak, jakby los chciał nam wynagrodzić ciężkie chwile przeżywane poprzedniego dnia, bo wszystko szło jak z płatka. Z perspektywy całości montażu możemy bez wahania stwierdzić, że był to najszczęśliwszy dzień w całej dotychczasowej historii budowy domu. Nawet chwila kiedy położyliśmy ostatnia szybę dachu, czyli kiedy stało się oczywiste, że montaż ogrodu się udał, nie dostarczyła nam tylu przyjemnych emocji. Najprawdopodobniej, stopień zadowolenia był proporcjonalny do obaw, które przeżywaliśmy bezpośrednio przed chwilą jego doznania. Ponieważ potencjalne problemy  były liczne i w dodatku spiętrzone w ciągu krótkiego okresu czasu, moment, w którym się okazało, że udało się je wszystkie przezwyciężyć, był wielce radosny.

Nauczeni doświadczeniem poprzedniego dnia, tym razem zostawiliśmy łączniki między oknami na ścianie równoległej do ściany domu niedosunięte, aż do momentu kiedy się okazało, że można było połączyć ostatnie okno z tego szeregu z oknem prostopadłym za pomocą łacznika narożnikowego. Aby osiągnąć ten stan do połączenia trzech okien przed łącznikiem narożnikowym użyliśmy łączników regulowanych. Był to pierwszy sukces, jaki odnieśliśmy tego dnia.

Stan, w którym stało się oczywiste, że okna zeszły się w drugim narożniku. Nasza radość z tego powodu była wielka.
Jeden z regulowanych łączników częściowo wsunięty między okna.
Częściowo wsunięty łącznik narożnikowy.
Widoczny wyżej łącznik narożnikowy jest wsunięty na próbę. Po tym jak się okazało, że okna zeszły się w narożniku, przyszedł czas na zmierzenie się z następnym problemem opisanym we wpisie o parapecie. Segment parapetu na ścianie z otworem drzwiowym przylegający do narożnika nie został zakotwiony, albowiem stanęliśmy wtedy przed dylematem: albo kąt prosty, albo odejście od linii równoległej do linii parapetu na przeciwległej ścianie. Przed zamontowaniem okna narożnikowego na tym segmencie parapetu, usunęliśmy wszystkie wkręty ograniczające swobodę jego przemieszania. Widać to częściowo na następnym zdjęciu: wkręty łączki parapetowej po stronie tego segmentu zostału usunięte.

Ten sam co na zdjęciu wyżej częściowo wsunięty łącznik narożnikowy, tym razem widziany od dołu, aby pokazać usunięte wkręty łącznika parapetowego po prawej stronie.
W takim stanie, z prowizorycznie zamontowanym oknem, zaczęliśmy przesuwać parapet, na którym spoczywało, w taki sposób, aby jego wewnętrzna krawędź znalazła się na wyznaczonej wcześniej na drewnianym parapecie linii (por. wpis o parapecie). Gdy to się udało, doznaliśmy drugiego w tym dniu momentu radości: następny problem został rozwiązany. To doświadczenie pokazało, że nie można było polegać na łącznikach parapetowych jako elementach zapewniających zachowanie kąta prostego między łączonymi segmentami parapetów.

Aby zapobiec przesunięciu się parapetu w trakcie dalszych kroków, prowizorycznie przykręciliśmy ten segment parapetu do parapetu drewnianego. Następnie wyjęliśmy narożnikowy łącznik i wysunęliśmy okno z kanału w parapecie posuwając je w kierunku otworu na drzwi, aż można je tam było wyjąć. Dzięki temu nie musieliśmy wyszarpywać okna z parapetu, co groziło złamaniem klipsów mocujących (por. poprzedni wpis) umieszczonych w dolnej krawędzi okna.

 Teraz można już było zakotwić ten segment parapetu.

Podczas kotwienia używaliśmy trzech wiertarek: do przewiercenia się przez listwę aluminiową, do przewiercenia się przez deski i warstwę kleju elastycznego, do zrobienia dziury w betonie.
Po zakotwieniu parapetu mogliśmy ponownie zainstalować na nim narożnikowe okno, tym razem już na stałe.
Wsuwanie łącznika narożnikowego. Warto zwrócić uwagę na to, że łączniki w ścianie równoległej do ściany domu zostały już dosunięte do samego końca.
Próby rozpoczęcia wsuwania łącznika zwykłego między okna. Zdjęcie pozowane, bo podczas takich operacji Patryk zabezpieczał luźne okno. Tutaj pełnił rolę fotografa. Przed każdą taką operacją zarównoi sam łącznik, jak i boczne krawędzie okna przecieraliśmy wodą mydlaną, aby ułatwić przesuwanie łącznika.
Aby zainstalować ostatnie okno, to przylegające do ściany, należało rozłączyć elementy łącznika przyściennego, które zakleszczyliśmy poprzedniego dnia (por. wczorajszy wpis). Udaliśmy się w tym celu do lokalnego mechanika samochodowego. Trafiliśmy na dobrego fachowca, albowiem po pierwszych oczywistych, ale nieudanych próbach, nie dał za wygraną i próbował różnych innych sposobów. Przez długi czas zakleszczone części ani drgnęły. Najpierw próbowaliśmy wybić zakleszczoną listwę. Gdy to się nie udawało, zaczęliśmy uderzać z drugiej strony, czyli zamiast ją wybić, chcieliśmy ją jeszcze bardziej wbić Na początku ciągle nic się nie działo. Aż w końcu zakleszczona listwa drgnęła. Mając nadzieję, że skoro zakleszczenie ustąpiło, to uda się nam teraz ją wybić. Niestety, listwa wróciła do poprzedniego stanu i znowu się zatrzymała. Wtedy przyszedł nam do głowy koncept nowy. Zamiast listwy rozłączyć, spróbujmy je dobić do stanu, w którym się całkowicie zejdą. Oczywiście pozbawilibyśmy się wtedy możliwości dopasowania łącznika między listwą przyścienną, a tą wsuniętą w ramę okienną, ale przecież, gdy wbijaliśmy listwę aż do momentu jej zakleszczenia, listwy były w pozycji docelowej, a więc dalsza zmiana położenie ich względem siebie nie byłaby już konieczna. Udało się dobić listwę. Trzeba było jedynie obciąć jej końcówkę zdeformowaną od uderzeń młotka. Strata jednego centymetra ze 150 cm długości listwy jest w tym wypadku bez znaczenia.

Po powrocie od mechanika z niemałym napięciem emocjonalnym zaczęliśmy montować ostatnie okno wykorzystując do tego celu zakleszczone listwy łącznika przyokiennego. Udało się znakomicie! To był więc trzeci z kolei sukces montażowy tego dnia.

Łącznik przyokienny z zakleszczonymi elementami. Zakleszczona listwa między listwą przyścienną, a przyokienną ma obciętą końcówkę (por. opis wyżej).
Od ewentualnego odtrąbienia pełnego sukcesu przy montażu okien dzieliła nas tylko jedna próba: czy między okna po obydwu stronach otworu na drzwi uda się zainstalować jej ramę? W dodatku mając do dyspozycji jedynie  łączniki zwykłe - wszystkie łączniki regulowane zostały już zużyte.

Rama drzwi stanie również na parapecie, ale w odróżnieniu od okien nie zostanie weń wpięta za pomocą klipsów, ale zakotwiona poprzez parapet do podłoża.
Przed zainstalowaniem ramy należało przyciąć parapety.
Sukces! Udało się wsunąć obydwa łączniki między ramę, a oknami po obywu jej stronach. Tutaj jeszcze nie dosunięte do samego końca.
Patryk na zdjęciu nie wygląda na zbyt szczęśliwego, ale jest to faktycznie mega-radosna chwila. Nabraliśmy przekonania, że najgorsze za nami, że po tym reszta montażu się uda.

Dużą satysfakcję sprawił nam widok przyciętych parapetów. Okazało się, że po obydwu stronach ramy drzwiowej są idealnie równe.

Lewy parapet. Warto zwrócić uwagę na odległość, na jaką parapet zachodzi na ramę i porównać z podobną odległością ...
... w przypadku prawego parapetu. Są takie same.
Między ramą, a podmurówką po lewej stronie (patrząc od zewnątrz) została szpara ok. 2-centymetrowa. Po zakotwieniu ramy zapełni się ją pianką.


Komplet łączników

Ponumerowaliśmy je poczynając od łącznika przy ścianie północnej.

Łącznik 1
Łącznik 2
Łącznik 3
Łącznik 4
Łącznik 5
Łącznik 6
Łącznik 7
Łącznik 8
Łącznik 9
Łącznik 10
Łącznik 11
Łącznik 12
Łącznik 13
Łącznik 14
Łącznik 15
Łącznik 16

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.