Monday, November 20, 2017

Ogród zimowy (7): Okna (1): 7.11.2017

Poprzedni wpis zakończyliśmy zdjęciem aluminiowej listwy przykręconej do pionowej belki wbudowanej w styropianowe ocieplenie domu po stronie północnej. Do tej listwy miało być teraz przymocowane pierwsze okno.

Łącznik między oknem a ścianą domu, do której ma przylegać konstrukcja ogrodu, składa się z trzech aluminiowych listew o tej samej długości, równej wysokości okna (zdjęcie 1). Najszersza listwa powinna być przykręcona do ściany (zdjęcie 2). Listwa węższa będzie wpuszczona w ramę okna: jej boczne krawędzie zostaną wsunięte w szczeliny utworzone przez wewnętrzne wypustki na krawędziach ramy okiennej (zdjęcie 3). Obie listwy zostaną połączone po bokach za pomocą dwóch elementów, z których każdy zazębia się z jednej strony z listwą przyścienną, a z drugiej z listwą przyokienną (zdjęcia 4 i 5).  Gotowe połączenie pokazane jest na zdjęciu 6.
1. Cztery listwy, z których składa się lącznik między oknem i ścianą. Od prawej strony do lewej: listwa przyścienna, listwa przyokienna, dwie listy łączące listwę przyścienną z listwą przyokienną.
2. Szersza listwa przykręcona do ściany.
3. Wszystkie cztery krawędzie okna mają identyczne wypustki: dwie skrajne i dwie wewnętrzne zakończone "grzybkiem". Między wewnętrzne wypustki wsuwana jest węższa listwa łącznika.
4. Prowizorycznie połączonone listwy łącznika. Listwy powinny dać się łatwo przesuwać względem siebie.
5. Listwy łącznika zsunięte (ciągle w celu ilustracji) do pozycji końcowej.
6. Ściana połączona z oknem (widok z góry).
Niestety, na drodze, która nas doprowadziła do stanu przedstawionego na powyższym zdjęciu, mieliśmy poważny wypadek, który mógł nas drogo kosztować, zarówno czasowo jak i finansowo.

Zanim wyjaśnimy na czym polegał nasz błąd, kilka słów o tym jak okna połączone są z parapetem. Każda rama okienna na swojej dolnej krawędzi ma przykręcone dwa plastykowe klipsy. Klips w przekroju ma kształt litery "C". Okno ustawia się na parapecie na tych klipsach, po czym naciska się go z góry pionowo w kierunku parapetu w miejscu, gdzie na dole znajduje się jeden z klipsów. Przy odpowiedniej sile nacisku ramiona klipsa zaskakują za wypustki kanału w parapecie (por. przekrój parapetu z poprzedniego wpisu). W analogiczny sposób wpina się w parapet drugi klips okna. Wpięte w parapet okno daje się przesuwać wzdłuż kanału. Jest to ważne, albowiem łączenie okien wymaga ustawienia ich w odległości stosownej do szerokości aluminiowego łącznika.

Dolna krawędź ramy okna. Czarne prostokąty to opisnae wyżej klipsy. Przez podłużne otwory woda tworząca się w ramie pod wpływem różnicy temperatur wydostaje się na zewnątrz. [kadr z filmu instruktażowego]
Zbliżenie na klips z pokazanego wyżej kadru.
Schematyczna ilustracja połączenia okna z parapetem: klips jest tutaj  przedstawiony w kolorze czerwonym.
Wpięte okno stoi na parapecie.
Początek był obiecujący. Bez trudu udało się wpiąć okno w parapet, wsunąć w jego bok węższą listwę łącznika, przesunąć okno do ściany na odpowiednią odległość i w końcu  zacząć wsuwać między listwę przy ścianie, a listwę przy oknie pozostałe dwie listwy dopełniające zestaw 4-elementowego łącznika. Wszystko poszło tak gładko, że w nastroju triumfalistycznym  wykonaliśmy następujące zdjęcie:
Instalacja pierwszego okna w momencie tuż przed wystąpieniem pierwszego problemu.
Po wsunięciu listew o kilka dalszych centymetrów zaczęliśmy odczuwać narastający stopniowo opór. Wydawało się, że wystarczy nieco mocniej postukać młotkiem, a listwy zejdą do samego dołu. I tutaj popełniliśmy kardynalny błąd. Zamiast przestać i zastanowić się nad przyczyną trudności, zaczęliśmy coraz mocniej uderzać w stawiające opór listwy. Gdy do sukcesu zabrakło około 20 cm prawa listwa tak mocno zakleszczyła się w listwie przyokiennej, że dalsze walenie nie powodowało przesuwania się nawet o milimetr. Musieliśmy dać za wygraną i wyjąć obydwie zakleszcone listwy z ramy okiennej. Oględziny rezultatu pierwszej próby montażu okien nie napawały optymizmem. W dwóch miejscach widoczne były aluminium wiórki, a więc nasze uderzenia musiały być tak mocne, że doprowadziły do skrawania trących o siebie listew. Pierwsze próby rozłączenia nie przyniosły pożądanego efektu, wręcz przeciwnie, zasiały wątpliwość, czy w ogóle uda się nam listwy rozdzielić.

Na szczęście nie wstrzymało to naszej pracy owego dnia, albowiem mogliśmy wykorzystać drugi zestaw łącznika przyściennego przeznaczony do drugiego okna przyściennego po przeciwległej stronie.

Tym razem postępowaliśmy rozważnie. Doszliśmy do wniosku, że przyczyną naszych kłopotów było błędne założenie, że skoro listwy dają się wsuwać w górnych partiach okna, to tak samo będzie na dole. Niestety, tak byłoby, gdyby cała instalacja oraz same okna były wykonane z dokładnością już nie co do milimetra, ale jego dzisiątek. Założyliśmy, że listwy przyścienna i przyokienna nie były idealnie równoległe: albo na dole odległość między listwami była zbyt mała, albo zbyt duża.

Gdy więc przy drugiej próbie napotkaliśmy na ten sam problem, zamiast wsuwać listwy z coraz większą siłą, spróbowaliśmy najpierw trochę dół okna przysunąć do ściany, a gdy to nie skutkowało, minimalnie odsunąć. Ta metoda okazała się skuteczna.

Pierwsze okno na swoim miejscu.
Fragment pierwszego okna.
Fragment okleiny ochronnej, która niebawem zostanie usunięta. "Legend70" to nazwa systemu okien produkowanych specjalnie dla ogrodów zimowych przez firmę Synseal. "70" odnosi się do grubości ramy okiennej w mm.
Każde okno miało na szybie nalepkę tego typu. 3 linijki podające charakterystykę szyby, na tym zdjęciu słabo czytelne, to: "4 mm Float Soft Coat Low E", "20 mm Silver Spacer" i "4 mm Float Clear".
Przy zakupie ogrodu musieliśmy się zdecydować na rodzaj pokrycia dachowego. Matowy poliwęglan zdecydowanie się nam nie podobał. Nie mieliśmy więc wątpliwości, że jedynie szkło o pełnej przezroczystości wchodzi w grę. Następna decyzja była trudniejsza. Własności szyb szklanych można było poprawić (oczywiście za dodatkową opłatą) na 3 sposoby zilustrowane niżej.
  1. "Low e (emissivity) coating" - pokrycie szyby tą warstwą powoduje redukcję strat ciepła dzięki odbijaniu do wewnątrz części światła z tego zakresu spektrum, w którym jest ono nośnikiem ciepła (podczerwień); dobra na zimowe chłody.
  2. "Solar control coating" - szyba pokryta tą warstwą działa podobnie jak szyba z warstwą "low e", tylko w odwrotnym kierunku: ogranicza przepływ do pomieszczenia ciepła pochodzącego od światła słonecznego; dobra na letnie upały.
  3. "Self-cleaning coating" - szyba samoczyszcząca.
Po skalkulowaniu z jednej strony ewentualnch korzyści, a z drugiej kosztów, zdecydowaliśmy się jedynie na "low e coating". Była to decyzja w sprawie szkła dachowego. Raz ją podjąwszy, postanowiliśmy także w podobny sposób chronić wnętrze naszego ogrodu przed stratami ciepła przez okna i drzwi.

Soft coat odnosi się do techniki pokrywania szkła warstwą "low e". Float glass to termin używany do nazwania standardowego przezroczystego szkła. Silver Spacer to srebrzysta ramka między szybami. 5,20 Kg to oczywiście waga samej szyby bez ramy.

Po tej dygresji na temat szkła wracamy do przerwanego wątku.

Sześć czarnych prostokącików między ramą okienną i aluminiową listwą przyścienną, widocznych na zdjęciu wyżej, to "guziki" dystansowe. Są wykonane z plastyku i mają kształt prostokątów, w których dwa rogi są zaokrąglone. W środku każdego guzika jest otwór na klucz imbusowy. Aby założyć taki guzik nadziewa się go na klucz, wkłada się go swoim węższym bokiem w szczelinie między oknem i listwą, tak aby zaokrąglowy róg był u góry, po prawej stronie, po czym przekręca się klucz o 90 stopni w prawo. W rezultacie tej operacji guzik zakleszcza się między oknem a listwą powodując odsunięcie tych elementów od siebie na odległość równą dłuższemu bokowi guzika. Założenie takich guzików w 6 różnych miejscach unieruchamia okno w miejscu równoodległym od listwy. Guziki zakłada się po obydwu stronach okna. W końcowej fazie montażu ogrodu na guziki zakłada się listwy maskujące.

Okna między sobą łączy się przy pomocy jednego z trzech różnych rodzajów lączników. Dwa z nich pokazano niżej:

Z lewej strony: łącznik zwykły do okien sąsiadujących z sobą w linii prostej. Z prawej strony: łącznik do okien schodzących się w narożniku.
Dwa okna gotowe.
Montaż drugiego okna nie sprawił nam najmniejszego kłopotu. Podobnie było z trzecim oknem. W obydwu przypadkach zastosowaliśmy łączniki zwykłe (por. zdjęcie wyżej). Wg instrukcji montażowej, po połączeniu trzech okien w jednej linii, czwarte okno powinno zostać dołączone za pomocą łącznika regulowanego:
Szyny łącznika regulowanego.
Regulowany łącznik po złożeniu.
Łącznik regulowany pozwala poradzić sobie z sytuacją, w której do zejścia się okien w krytycznych punktach (w naszym przypadku narożniki i rama drzwiowa) brakuje od 2 do 4 mm. W zależności od tego ile zębów dwóch części łącznika (por. ostatnie zdjęcie) zachodzi za siebie, odległość między ściankami łącznika przylegającymi do okien zmienia się od 18 do 22 mm.

Zamiast użyć łącznika regulowanego, między trzecie a czwarte okno wsunęliśmy łącznik zwykły licząc na to, że być może regulacja odległościowa nie będzie konieczna i wtedy mielibyśmy w zapasie jeden łącznik regulowany, który mógłby się przydać gdzie indziej.

Był to kolejny nasz błąd, który kosztował nas sporo nerwów. Z perspektywy całości montażu (piszemy to w chwili, kiedy ogród już stoi i ma się dobrze) montaż czwartego okna okazał się być najgorszym momentem, jakiego doświadczyliśmy w związku ze wznoszeniem brytyjskiej konstrukcji. Była to jedyna chwila, gdy poważnie zwątpiliśmy, że cała operacja zakończy się sukcesem.

Gdy, po sporych wysiłkach dopchnęliśmy w końcu łącznik między trzecim a czwartym oknem do samego dołu, okazało się, że dolny róg okna po stronie przeciwlwgłej do okna trzeciego, nie przylega do parapetu, lecz jest nad nim podniesiony o ok. 1 cm. Ogarnęło nas przerażenie, albowiem w tej sytuacji trudno było sobie wyobrazić dołączenie następnego okna. Zamiast tego próbować, postanowiliśmy zamontować piąte okno nie łącząc go z oknem czwartym (tym z uniesionym rogiem), ale z oknem szóstym za pomocą łącznika narożnego. Zgodnie z oczekiwaniem, w tej operacji nie natrafiliśmy na przeszkody, jako, że obydwa okna w narożniku nie były ograniczone swoimi przeciwległymi do narożnika sąsiadami.

Po zbudowaniu narożnika przerwa między czwartym i piątym oknem nie tylko zwężała się ku dołowi (efekt podniesienia okna czwartego), ale również była zbyt wielka nawet na maksymalnie rozszerzony regulowany łącznik. Jedyna opcja, jaką mieliśmy polegała na wybiciu zwykłego łącznika między oknami trzecim i czwartym i zastąpienie go łacznikiem regulowanym. Mimo, że tak mocno nagimnastykowaliśmy się, aby wsunąć ten łącznik, zdołaliśmy go wyciągnąć.

Ku wielkiej naszej uldze, udało się równocześnie wsunąć regulowane łączniki, obydwa nastawione na maxa, między oknami trzecim i czwartym z jednej strony i między czwartym i piątym ze strony drugiej. Uznaliśmy to za ważny moment zasługujący na zdjęcie:

Szczęśliwa chwila (por. opis wyżej): częściowo wsunięte regulowane łączniki po obydwu stronach czwartego okna. Obok stoi Patryk, młody rezolutny pomocnik, z którym montowaliśmy okna.
To był dobry, ale tylko początek, rozwiązania problemu. Do pełni szczęścia brakowało dopchnięcie łączników do poziomu parapetu, co biorąc pod uwagę koślawe położenie czwartego okna podczas pierwszej próby, nie było takie oczywiste. Nie tylko to się udało, ale co więcej, tym razem czwarte okno stanęło równo na parapecie. Zdaliśmy sobie wtedy sprawę z tego, że regulowane łączniki nie tylko służą do wyrównania całkowitej długości zajmowanej przez szereg połączonych okien, ale również niwelują niedokładności w wymiarze pionowym. Łatwo to zrozumieć studiując budowę regulowanego łącznika - dzięki temu, że między listwami łącznika jest mały luz, górne ich części mogą być dociśnięte, podczas gdy na dole jest między nimi szczelina. I na odwrót.

Po wstawieniu siódmego z kolei okna zakończyliśmy pracę na ten dzień, albowiem Patryk musiał wracać do domu.

Stan ogrodu zimowego po pierwszym dniu prac poświęconych montażowi okien.

Piewszy dzień kończyliśmy z mieszanymi uczuciami.

Z jednej strony byliśmy zadowoleni, że udało się nam pokonać problem, który w pewnym momencie wydawał się nam nierozwiązalny. Co więcej, przejście z oknami poza pierwszy narożnik (jedno z czterech krytycznych miejsc) dawało nadzieję na końcowy sukces.

Satysfakcja płynąca z powyższego była poważnie zakłócona czekającymi nas problemami, których byliśmy świadomi, nie mówiąc o tych, które się mogły jeszcze pojawić. Ciągle nie było wiadomo, czy uda się rozłączyć zakleszczone listwy. Jeszcze tego samego dnia wieczorem wysłaliśmy zapytanie do producenta o ewentualne sprowadzenie łącznika przyściennego. Już następnego dnia była odpowiedź, z której wynikało, że byłoby z tym sporo zachodu i trwałoby kilka tygodni. Drugi problem, który nie dawał nam spokoju, dotyczył południowo-zachodniego narożnika parapetu , o którym napisaliśmy w poprzednim wpisie.

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.