Friday, September 29, 2017

Parapety i schodki: 20.9.2017

Zdecydowaliśmy się na parapety drewniane o grubości 3 cm. We wszystkich oknach, oprócz pomieszczenia gospodarczego i kotłowni, parapety wykonane są z drewna dębowego. Dostarczyliśmy panu Henrykowi jedną z desek podłogowych, aby dopasował kolor parapetów do koloru przyszłej podłogi. Do pomieszczenia gospodarczego i kotłowni wybraliśmy tańsze parapety bukowe.

13.9.2017 pan Henryk przywiózł parapety. Dwa z nich były źle przycięte, więc zabrał je do poprawy. Odczytaliśmy to jako zapowiedź ewentualnych problemów i w związku z tym postanowiliśmy zlecić montaż parapetów ekipie pana Henryka, aby cała odpowiedzialność za parapety spoczywała w jednych rękach. Przedtem planowaliśmy, że zrobi to ekipa pana Jarka.

20.9.2017 pan Henryk z dwoma młodymi pomocnikami zamontowali wszystkie parapety. Zajęło im to ponad 3 godziny intensywnej pracy. Najwięcej problemów wystąpiło w ganku, albowiem jeden z metalowych kątowników, z pomocą których rama okienna została przytwierdzona do muru, mocno wystawał ponad poziom muru, na którym miał być położony parapet. Co więcej, przerwa między dolnymi krawędziami okien, a murem była zbyt mała, aby tam wcisnąć 3-centymetrowy parapet. Właściwie, w tym przypadku pan Henryk powinien był to sprawdzić podczas dokonywania pomiarów i zasugerować tam parapety 2-centymetrowe.

Nie byliśmy całkowicie zadowoloni z wykonanej roboty Każdy parapet został przycięty na długość dokładnie tyle, ile wynosiła odległość między przeciwległymi ściankami wnęki okiennej. Ponieważ ściany we wnękach nie są idealnie równe, efektem są szpary, w kilku miejscach dość wyraźnie widoczne (por. zdjęcia niżej). Większość tych miejsc będzie można zaszpachlować (białym lub dębowym akrylem), ale to już nie będzie to samo. Nie mieliśmy serca nie przyjąć tej roboty, bo wiązałoby się to z koniecznością wykonania parapetów drugi raz, co przy ich sporym koszcie nie byłoby rzeczą trywialną. Nie mówiąc już o marnotrawstwie materiału. Pomyśleliśmy, że będzie można żyć z tą niewielką fuszerką.

Doświadczenie z parapetami każe nam się zainteresować schodami przed ich montażem. Schody również wykona pan Henryk.

Parapet / próg przy drzwiach na balkon.
Parapet w łazience. Kliny użyte do wypoziomowania parapetu nie zostały jeszcze usunięte.


Najdłuższy parapet: w pokoju za kominkiem.
Parapet w północo-wschodnim rogu ganku.
Parapet w pomieszczenu gospodarczym. Tutaj, chociaż na tym zdjęciu słabo to widać, parapety są wykonane z drewna bukowego.
Fragment parapetu w kotłowni. W tym wypadku wyraźnie widać jasne drewno bukowe. Jest to też dobra ilustracja problemu opisanego wyżej. Nie byłoby go, gdyby parapet wcinał się nieco w boczną ściankę otworu okiennego.
Lewy narożnik parapetu okiennego w bibliotece. Widoczne są tutaj dwie tymczasowe deszczułki regulujące położenie parapetu względem skrzydła okna.
Prawy narożnik parapetu okiennego w bibliotece. Jest to najgorsze miejsce: wyraźnie widać wybrzyuszenie ściany, które spowodowło powstanie sporej szpary. Zobaczymy co się da z tym fantem zrobić: najlepiej byłoby wyrównać ścianę; jeśli to będzie zbyt trudne, trzeba będzie zaszpachlować otwór dębowym akrylem.
Prawy koniec parapetu w łazience widziany od spodu. Czy po usunięciu klinów parapet nie "siądzie"? Podobnie zamontowane są pozostałe parapety.
Róg parapetu w ganku widziany od strony "montażowej".
Tego dnia pan Henryk przywiózł również schodki do pomieszczenia gospodarczego. Wyglądają bardzo solidnie:

Schodki będą używane przy przechodzeniu z korytarza do pomieszczenia gospodarczego i z powrotem. Są na tyle masywne i ciężkie, że wystarczy je dostawić do ściany bez mocowania. Umożliwi to sprzątanie pod nimi.
Zrobione są bardzo solidnie z litego drewna dębowego.

Sunday, September 24, 2017

Ogród zimowy (2): Transport - 13.9.2017

Organizacja transportu ogrodu zimowego z UK do Polski kosztowała nas wiele czasu i była momentami bardzo frustrująca, głównie z powodu opieszałości i braku inwencji Kevina, przedstawiciela firmy, od której zakupiliśmy ogród.

Ponad dwa tygodnie trwały próby wydobycia od Kevina dokładnych danych o ładunku. Dopiero po kilkukrotnych przypomnieniach dostaliśmy te informacje, jak się potem okazało wielce nieprecyzyjne. Miały to być: 2 palety (350 kg każda), 1 paleta (615 kg) oraz paczka o wymiarach 500 cm x 70 cm x 70 cm ważąca 100 kg. Wymiarów palet Kevin nam nie dostarczył, przyjęliśmy więc standardowe 1000 mm x 1200 mm.

Nasza pierwsza propozycja dostarczenia ładunku w miejsce położone niedaleko od Eurotunelu i przeładowania go tam na nasz samochód, którym zabralibyśmy towar do Polski została odrzucona. Wg Kevina jedyne dwie opcje, jakie mieliśmy, to (i) dostawa pod adres kupującego, czyli osoby mieszkającej w UK, która pośredniczyła w zakupie ogrodu. albo (ii) dostawa do firmy transportowej pod jej adres.

W tej sytuacji znaleźliśmy w kraju firmę, która podjęła się przetransportować ogród z UK do Polski. Ale i tutaj natrafiliśmy na przeszkodę. Po podaniu adresu, spod którego polska firma mogłaby zabrać ładunek, okazało się, że było to nie do przyjęcia, albowiem polska firma nie była zarejestrowana jako firma przewozowa na terenie UK. Angielskiej firmy przewozowej nie braliśmy w ogóle pod uwagę, bo koszt transportu byłby z pewnością zawrotny, jeśli w ogóle znaleźlibyśmy firmę gotową do wykonania takiego zadania.

Nowym pomysłem z naszej strony było zaproponowanie odbioru ładunku bezpośrednio od producenta. Z powodów, których nam Kevin nie potrafił wyjaśnić i ta opcja okazała się niemożliwa. Tłumaczyliśmy to sobie tym, że być może elementy ogrodu wykonywane są przez kilku różnych producentów i samochód transportowy objeżdża ich magazyny zanim udaje się pod adres klienta.

Pozostała nam więc dostawa pod adres kupującego. Trudności tego rozwiązania były wielorakie. Adres docelowy w tym wypadku był adresem mieszkania, a więc, gdyby nie udało się idealnie zsynchronizować przybycia obydwu samochodów, to ciężkie palety należałoby rozładować gdzieś na chodniku przed budynkiem mieszkalnym. To mogłoby być niezgodne z przepisami drogowymi. Ponadto, samochód zabierający ogród do Polski musiałby być wyposażony w sprzęt załadunkowy, co znacznie zawęziłoby nasze możliwości - żadna z polskich firm przewozowych, z którymi rozmawialiśmy, nie wysyłała samochodów z takim sprzętem do UK. Musielibyśmy sami wynająć odpowiedni pojazd i we własnym zakresie zorganizować transport. Istniało duże niebezpieczeństwo uszkodzenia delikatnego towaru podczas operacji załadunku w nieprofesjonalny sposób.

Frustrację potęgowała okoliczność, że każda kończąca się fiaskiem próba wysłania towaru pod wskazany przez nas adres wiązała się z dokonywaniem przelewu pieniędzy na konto sprzedawcy i anulowaniem tranzakcji po tym, jak się okazywało, że podany adres dostawy bywał odrzucany.

Sprawa zaczęła tak bardzo źle wyglądać, że zaczęliśmy się na nowo interesować polskimi producentami ogrodów zimowych.

Przełom nastąpił po tym, jak Kevin poszedł na urlop. Jego tymczasowy zastępca, Paul, w ciągu kilku dni załatwił odbiór ogrodu bezpośrednio od producenta. Odetchnęliśmy z ulgą, jak się potem okazało nieco przedwczaśnie, albowiem Kevin, chociaż nieobecny,  jeszcze raz dał się nam we znaki. Wiązało się to z dezinformacją, jakiej nam udzielił w opisie ładunku. Kierowca po przybyciu na miejsce dowiedział się, że zamiast 3 palet o standardowych rozmiarach i jednej paczki, miał załadować dwie  nietypowe palety (znacznie większe niż te, których oczekiwał) oraz 13 paczek o różnych rozmiarach, w większości podłużnych, z których najdłuższa mierzyła 530 cm. Kierowca nie zgodził się na ładunek dość mocno przekraczający swoimi gabarytami to, na co był przygotowany. Na szczęście samochód był wielki (13-metrowy TIR) i nasz ogród był pierwszych towarem do załadowania. Podczas gdy kieowca czekał na instrukcje, właściciel firmy przewozowej skomunikował się z nami i przedstawił sytuację. Szybko zgodziliśmy się na podwyższoną cenę i ogród wylądował w samochodzie.
Tym samochodem 13.9.2017 pan Arek przywiózł ogród zimowy z UK do Polski. Sama "paka", czyli skrzynia załadunkowa, ma 13 m długości.
Nasz ogród był ostatnim ładunkiem, więc łatwo było ocenić jego wielkość po wejściu do wnętrza samochodu. Gdy zobaczyliśmy całość, zrozumieliśmy, że dopłata do pierwotnej ceny za transport była jak najbardziej usprawiedliwiona. Byliśmy szczęśliwy, że nie wybraliśmy się po ten towar wynajętym samochodem - byłoby niezmienie trudno zapakować to na 5 metrową platformę samochodu, którego wynajęcie rozważaliśmy (np. Renault Mascott), tym bardziej, że wg relacji kierowcy oraz wg instrukcji pakowania, nie można było układać paczek jednej na drugą. Zapewne, byłyby też problemy z zabezpieczeniem ładunku w taki sposób, w jaki wymagał tego producent.

W sumie było 13 paczek luzem plus 2 palety. Na jednej były segmenty ścian i drzwi, na drugiej szkło dachowe. Wśród paczek luzem były dwa niewielkie kartony, 10 podłużnych pakunków (najdłuższy mierzył 530 cm) oraz wielka rama do podwójnych drzwi.

W rozładowaniu pomagali pan Jarek i jeden z jego pracowników, Dominik. Trochę pomagał kierowca. Wszystko poszło bardzo sprawnie i nie zajęło dłużej niż 30 minut. Na szczęście okazało się, że do rozładowania palet nie był potrzebny widłak. Żadna z szyb dachowych ani segmentów ścian nie była cięższa niż 25 kg, przenieśliśmy więc wszystko ręcznie. Nawet gdybyśmy dysponowali widłakiem, nie przydałby się, albowiem nie zmieściłby się w drzwiach tarasowych.

Elementy ogrodu zimowego zajęły prawie całą kuchnię oraz pokój dzienny. Po lewj stronie oparta o ścianę jest futryna drzwi. Po prawej, przed wejściem do spiżarni, też oparte o ścianę, są tafle szkła dachowego. Po lewej stronie, na pierwszym planie - okna ścian bocznych.
Widok na rozładowany ogród od strony kuchni w głąb pokoju dziennego. Po lewej stronie, za taflami szkła leży drugi stosik okien, z których zbudowane zostaną ściany ogrodu.
Na zdjęciu wyżej, pod drzwiami na taraz leży pusta paleta, na której przyjechały skrzydła drzwi oraz okna ścian. Jej wymiary: 200 cm x 82 cm, a więc niestandardowa. W środku duża zupełnie nietypowa paleta, na której umieszczono wszystkie tafle szkła dachowego. Podstawa ma wymiary 180 cm x 110 cm, część pionowa - 142 cm. Jest bardzo solidnie zbudowana:

Paleta, na której zamocowano tafle szkła dachowego.
Tafle były przytwierdzone do pionowego elementu palety za pomocą specjalnych taśm, co uniemożliwiłoby przenoszenie pojedynczych tafli podczas ewentualnego przeładunku, który rozważaliśmy jako jedną z opcji transportowych. Podobnie, za pomocą podobnych taśm, były przytwierdzone okna do płaskiej palety.

Po rozpakowaniu wszystkich paczek okazało się, że jedna część została w transporcie uszkodzona:

Uszkodzona uszczelka, będąca częścią ...
... elementu mułaty (przerwa w niebieskiej linii to miejsce, w którym była uszkodzona część).
Najprawdopodobniej ktoś musiał nadepnął na paczkę z murłatą podczas załadunku, bądź rozładunku elementów ogrodu. Na szczęście uszkodzona część była niewielka (75 cm długości) i bardzo lekka.

We wtorek, 19.9.2017, zgłosiliśmy uszkodzenie na portalu producenta. Po kilku godzinach była już pierwsza reakcja. Po wymianie kilku maili producent zgodził się w trybie ekspresowym wysłać zamianę uszkodzonej części na londyński adres naszego bratanka, który właśnie wybierał się w odwiedziny do kraju. Paczka z uszczelką dotarła do niego w czwartek w południe, a wieczorem trzymaliśmy ją już w naszych rękach!

Byliśmy pod wrażeniem sprawności producenta. Było to tym bardziej godne uwagi, że  stanowiło ogromny kontrast z tym, jak traktowali swoich klientów pacownicy firmy, od której kupiliśmy ogród.

To że podczas transportu została uszkodzona tylko jedna rzecz należy przypisać bardzo starannemu zapakowaniu wszystkich elementow' ogrodu. Np. tak wyglądał róg futryny po rozerwaniu folii ochronnej:

Róg futryny w trakcie usuwania warstw ochronnych.

Przyłącze wody: 12.9.2017

Starania o przyłączenie domu do sieci wodociągowej zajęło znacznie dłużej niż to normalnie bywa. Kilkakrotnie wydawało się, że woda będzie lada dzień, a potem coś "wyskakiwało" i terminu znowu nie udawało się dotrzymać. Efektem tych poślizgów była konieczność pobierania wody budowlanej od sąsiadów i gromadzenia jej w 1000 l pojemniku. W większości przypadków korzystaliśmy z nadzwyczajnej uprzejmości sąsiadów od strony zachodniej. Jedynie w okresie, gdy byli na urlopie, poprosiliśmy o podobną przysługę sąsiadów z naprzeciwka.

Najpierw czekaliśmy z załatwianiem przyłącza wody do momentu aż wyjaśni się sprawa kanalizacji. Mieliśmy nadzieję zorganizować akcję sąsiedzką zmierzającą do przedłużenia nitki kanalizacji o ok. 100 m w kierunku naszego domu. Sprawa ostatecznei upadła na początku marca i dopiero wtedy wynajęliśmy fachowca do sporządzenia projektu przyłącza wody . Wydawało się wtedy, że cała operacja zostanie zakończona w ciągu 6 tygodni, a więc wodę powinniśmy byli mieć ok. 15 kwietnia.

Załatwianie formalności przeciągało się kilkakrotnie z różnych powodów. Podejrzewamy, że częściowo z winy projektanta. Procedura pozyskiwania potrzebnych zezwoleń była o tyle skomplikowana, że należało działać na dwa fronty: nie tylko z lokalną firmą wodociągową, ale także z zarządcą dróg i zieleni. Dopiero 25 lipca, a więc po ponad 4 miesiącach od rozpoczęcia starań, wszystkie konieczne dokumenty zostały zgromadzone i zatwierdzone przez odpowiednie urzędy i można było przystępować do realizacji.

Pech nas prześladował dalej, albowiem wykonanie przyłącza też było kilkakrotnie odkładane, częściowo ze względu na spiętrzenie robót naszego wykonawcy na innych budowach, częściowo ze względu na deszczową pogodę, która w tym roku była i ciągle jest  częstym zjawiskiem.

W dniu, w którym rozpoczęto prace wodociągowe, tj. 28 sierpnia, miało miejsce wyjątkowe spiętrzenie prac na na naszej budowie. Oprócz wodociągowców pracowała ekipa pana Jarka (cekolowanie), ekipa pana Zenka (podmurówka pod ogrodzenie), a także pan Zygmunt (kominek). Na zdjęciu uchwyciliśmy moment, gdy przed domem stało 7 pojazdów plus betoniarka.
Rozpoczęcie wykopu w miejscu przy drodze, gdzie powinna przebiegać rura wodociągowa.
Rów pod rurę zbliża się do naszego domu. Zdjęcie zrobione ze strychu.
Głębokość rowu to prawie 180 cm.
Dokopanie się do rury wymagało sporo wysiłku: Jest zakopana głębiej niż zwykle, bo na poziomie ok. 3 m pod powierzchnią. W górnej części zdjęcia widać przewody elektryczne.
Proces podłączenia do rury wodociągowej jest opisany na następującej ilustracji:

Elementy przygotowane do wykonania "nawiertki". Ze względu na większą niż zwykle głębokość, widoczny tutaj pręt służący do zamykania zaworu dopływu wody musiał być podłużony.
Nawiertka gotowa.
Pod nawiertkę został podłożony bloczek fundamentowy.
Pierwsza woda z wodociągu polała się na naszą działkę! Rura z wylewającą się wodą, którą trzyma pan Daniel zostanie połączona z rurą, której końcówka leży na zboczu wykopu. Między rurami zainstalowany zostanie licznik wody i cały ten zespół umieszczony w studzience (por. zdjęcia niżej).
Rury prowizorycznie połączone. Po dokonaniu testów wody przyjedzie pracownik wodociągów i zainstaluje licznik.
Detal układu pokazanego wyżej.
Kable przebiegające w poprzek zdjęcia to kable elektryczne zakopane na głębokości ponad 1 m. Pod nimi, prawie dalsze 2 m w dół, widoczna jest nawiertka. Kable utrudniały wykonanie wykopu, albowiem nie można było użyć koparki w obawie przed zerwaniem przewodów.
To samo miejsce sfotografowane z drugiej strony.
Studzienka na licznik.
Studienka na swoim miejscu. Brakuje jedynie licznika wody.
Rura wodociągowa spoczywa na głębokości 1.5 m i przykryta jest folią ochronną, do której przyklejony jest metalowy pasek ułatwiający wykrycie rury.
Miejsce, w którym rura doprowadzająca wodę wchodzi do domu. Widoczny na zdjęciu pomarańczowy pasek to fragment rury, przez którą deszczówka odprowadzana jest z dachu. Rura ta jest położona w odległości ok. 50 cm od ścian domu, na głębokości ok. 50 cm.
Końcówka rury z zaworem w kotłowni.
Przed ogrodzeniem widoczna jest pokrywa skrzynki ulicznej, w której znajduje się zawór główny dopływu wody. Po lewej stronie za płotem widać pokrywę studzienki licznika. Aby uniknąć ponownego kopania rowu pod przewód przyłącza gazu, zakopano go już teraz. Z prawej strony wystaje jego końcówka (żółta rura).
Zwoje kabla gazowego po drugiej stronie wykopu, przy kotłowni.

Thursday, September 7, 2017

Balustrady balkonowe - kandydat

Znalezienie drzwi wewnętrznych, które w końcu się nam spodobały, zajęło nam sporo czasu. Jeszcze gorzej pod tym względem wygląda sprawa balustrad balkonowych. Nie tylko dlatego, że trudno nam znaleźć coś, co by nam przypadło do gustu. Sytuację pogarsza brak jednomyślności co do charakteru balustrad, które chcielibyśmy mieć. Jedna strona uważa, że najlepsze byłyby balustrady szklane, druga widziałaby coś mniej nowoczesnego, najchętniej drewnianego.

Faktycznie, architektura domu jest tradycyjna, cecha, która w porównaniu z oryginalnym projektem została dodatkowo podkreślona przez zastosowanie ozdobnej podbitki.
 
Podbitka dachu.
Z drugiej jednak strony, projektant domu uznał szklane balustrady za stosowne, skoro wybrał je do wizualizacji projektu.

W taki sposób zakupiony przez nas projekt reklamuje się w Internecie.
Pewnym kompromisem obydwu koncepcji byłaby balustrada szklana ze zminimalizowanymi atrybutami nowoczesności. Słupki, zamiast z połyskiwego metalu, mogłyby być pokryte farbą. Poręcz zaś mogłaby być drewniana. Malując słupki na biało, tak jak ramy okienne i konstrukcja ogrodu zimowego, i bejcując poręcz na kolor podbitki, nawiązałoby się do istniejącej już kolorystyki domu.

Podobnie jak w przypadku ogrodu zimowego, po długich poszukiwaniach znaleźliśmy firmę oferującą ciekawe rozwiązania w systemie "Zrób to sam", tak i w tym przypadku odkryliśmy interesującego sprzedawcę, a mianowicie Galerię balustrad. Na swoim portalu oferują interaktywny konfigurator pozwalający zaprojektować balustradę wg własnych potrzeb. Ponieważ wśrod opcji był dobór kolorów słupków oraz drewniana poręcz, skorzystaliśmy z konfiguratora i wirtualnie zbudowali obie potrzebne nam balustrady. Galeria balustrad zleca wykonanie balustrad wg specyfikacji z konfiguratora szwedzkiej firmie Räckesbutiken. Balustrady dostarczane są do klienta w częściach wraz z instrukcją montażu, czyli podobnie jak w przypadku zamówionego przez nas ogrodu zimowego.

Balustrada wykonana przez firmę Räckesbutiken w systemie "Zrób to sam". W naszym przypadku słupki byłaby pomalowane na biało, a poręcz byłaby drewniana.
Fragment innej balustrady tego samego producenta.
Detale balustrad wybrane przez nas z dostępnych opcji w konfiguratorze:

Drewniana poręcz jak tutaj powinna być ...
... także na tej ilustracji.
Zdjęcie stopy rzeczywistego słupka.
Wymiary stopy słupka.

Projekt balustrady balkonu nad tarasem (strona południowa):

Cena podstawowa: 5 440 zł * Z wybranymi opcjami: 8 860 zł * 1 384 zł / mb

Opcje, które miały wpływ na cenę (standard * nasz wybór * dopłata / zwrot)
  •  Zamocowanie: Boczne * Na stojąco w stopie * +1 090 zł
  •  Kolor: Anodowanego aluminium * Biały (RAL 9010) * +1 020 zł
  •  Poręcz: Aluminium, kanciasta * Drewno dębowe, wyprofilowana * +1 630 zł
  •  Początek: Słupek wolnostojący * Słupek, poręcz do ściany * -10 zł
  •  Wysokość balustrady: 1 000 mm * 900 mm * -310 zł

Uchwyty (i chyba słupki też) wykonane są z ZAMAK-u.
ZAMAK - a family of alloys with a base metal of zinc and alloying elements of aluminium, magnesium, and copper. The name ZAMAK is an acronym of the German names for the metals of which the alloys are composed: Zink (zinc), Aluminium, Magnesium and Kupfer (copper). [Wiki]
Projekt balustrady balkonu nad gankiem (strona północna):

Cena podstawowa: 5 990 zł * Z wybranymi opcjami: 9 700 zł * 1 276 zł / mb

Opcje, które miały wpływ na cenę (standard * nasz wybór * dopłata / zwrot)
  • Zamocowanie: Boczne * Na stojąco w stopie * +1 080 zł
  • Kolor: Anodowanego aluminium * Biały (RAL 9010) * +1 060 zł
  • Poręcz: Aluminium, kanciasta * Drewno dębowe, wyprofilowana * +1 950 zł
  • Początek: Słupek wolnostojący * Słupek, poręcz do ściany * -10 zł
  • Wysokość balustrady: 1 000 mm * 900 mm * -370 zł